Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Czego pan ode mnie chce“? zapytała jakimś nieswoim głosem.
„Wymagam spokoju dla mych towarzyszy, bezpieczeństwa dla słabych i sprawiedliwości dla pognębionych“, rzekł z prostotą.
„Któż występuje przeciwko sprawiedliwości“? spytała z ironją.
„Ani ja“, rzekł, „ani moi towarzysze. Życie moje poświęciłem dla świata cywilizowanego, ponieważ wierzę w jego zwycięstwo, a wiara według mnie jest czynem“.
„A więc“? zapytała chłodno. Była zaskoczona tem dziwnem spotkaniem. Orjentowała się, że nie było teraz żadnej możliwości wydostania się z rąk tego człowieka. W kobiecej jej duszy przeważyło czysto kobiece zdziwienie. Starała się odzyskać równowagę.
„A więc“, powtórzył; „przyszedłem,, aby ogłosić zawieszenie broni“.
„Ach“. Okrzyk triumfu nie wywarł na nim wrażenia.
„Nie byłoby sensu“, ciągnął dalej, „oszczędzać straszliwego pożądania rozlewu krwi, które to pożądanie przenika duszę pani i dusze jej towarzyszy.
„Musimy dojść do celu“, wybuchnęła.
Skinął potakująco głową.
„I my również“, rzekł. W głosie jego drżała ponura pogróżka.
„Istotnie, cel musi być osiągnięty, madame“, rzekł przyciszonym głosem, gdy ona zawisła zdziwionem spojrzeniem na jego twarzy. Zdawał jej