Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ulica się zwęża, domy są wysokie i swobodnie można podrzucić bombę w chwili, gdy królewski powóz będzie przejeżdżać tamtędy“.
Począł mieszać łyżką zupę, którą mu w tej chwili podano.
„Właśnie dzisiaj rano dowiedziałem się już o dokładnej turze, jaką ma uczynić pochód. Na Calle Mayor jest budynek, a w nim dużo mieszkań. Pierwsze piętro przedstawia się idealnie, zajęte jednak jest przez angielską ambasadę; tak samo drugie, zaś ostatnie zamieszkują jacyś starzy lokatorzy, z wyjątkiem ostatniego pokoju, zamieszkałego przez jakiegoś urojonego genjusza-artystę. Do niego to zgłosiła się piękna dama, cudzoziemka, która stanęła w hotelu de la Paix. Prosiła ona, ażeby oddał pokój na dzisiejszą noc bratu jej, który ma przyjechać z Barcelony. Zaproponowała wynajęcie na cały tydzień, zapłaciła doskonale, twierdząc, że pragnie wraz z bratem przyjrzeć się z okna uroczystościom weselnym.
Manfred skinął głową.
„Więc jegomość ten ma przyjechać dzisiaj, a ta kobieta“?
„Szczupła, wysoka, o pięknych oczach“, rzekł Leon.
Manfred uśmiechnął się.
„Dama z Gratzu“, rzekł, zwracając się do Poiccarta.
„Dama z Gratzu“, powtórzył Poiccart.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu, zajęci swemi myślami. Leon gniótł w rękach hiszpań-