Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„A gdzie Courlander“? zapytał.
„Courlander czuje się dobrze“, odparł Manfred z uśmiechem.
Rozmowę prowadzili w języku angielskim.
„A inni“?
Manfred pogładził długą swą, jedwabistą brodę.
„Inni są tutaj“, rzekł spokojnie; „lecz robotę muszą wykonać tutejsi ludzie i to jest ta cała trudność“.
Leon zmarszczył brwi.
„To brzmi jakoś niebezpiecznie — tutejszych ludzi jest mało i, o ile mi wiadomo, większość zdolnych zaaresztowano przed uroczystością, naprzykład Marshel, Sumarez...“
„Możesz ich nie wymieniać“, rzekł Poiccart krótko. „Żadnego z tych nie możnaby było użyć do niczego. Stu Czerwonych udało się do Katalonji, po jakieś narzędzia“.
Leon w milczeniu obserwował uważnie wnętrze restauracyjnej sali.
„Powiedz mi, kto będzie tym człowiekiem“, rzekł wreszcie, szeptem prawie, „a ja oznaczę ci miejsce dokładnie“.
Towarzysze przyglądali mu się z podziwem.
„W całym Madrycie jest jedno miejsce tylko, gdzie rezultat mógłby być pomyślny“, ciągnął Gonsalez dalej. „Cały ranek spędziłem nad mapami orjentacyjnemi, na których podane są wymiary ulic. Alcala jest za szeroka, jak również i Puerta del Sol. Jedynem idealnem miejscem jest Calle Mayor, położony tuż przy Plaża del Mayor, gdzie