Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

meau z Karlsruhe i pan von Dunop z Manheimu. Wszyscy oni nie byli ważnemi osobistościami nawet w oczach anarchistów całego świata. Nie zasługiwali na specjalną uwagę i dlatego też dziwny przypadek, jaki wydarzył im się owej nocy zadziwił opinję londyńską.
Pan Schmidt opuścił pokój swój w pensjonacie na Bloombsbury udając się śpiesznie w kierunku dzielnicy wschodniej. Było to późną jesienią, wieczorem, podczas rzęsistego deszczu i pan Schmidt myślał właśnie o tem, czy powinien pójść bezpośrednio na umówione spotkanie z dwoma swymi kompanami, czy też należało wziąć pierwszą lepszą taksówkę i udać się odrazu do sali obrad. Nagle jakaś silna dłoń chwyciła go za ramię.
Odwrócił śpiesznie głowę w kierunku napastnika, chwytając się jednocześnie automatycznie za kieszeń, w której spoczywał portfel. Tuż za nim stał jakiś mężczyzna, a na całym placu nie było ani jednego przechodnia. Zanim pan Schmidt zdążył wyciągnąć z futerału browning, druga jego ręka została również uwięziona przez innego mężczyznę, wyższego o głowę od pierwszego napastnika.
„Czy pan jest Augustem Schmidtem?“ — zapytał wysoki drab.
„Tak się nazywam istotnie“.
„Czy jest pan anarchistą?“
„Przypuszczam, że to moja osobista sprawa“.
„Obecnie znajduje się pan w drodze na kongres Stu Czerwonych, nieprawdaż?“
Pan Schmidt otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.