Strona:PL Edgar Wallace - Gabinet 13.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Klucz zgrytnął w zamku i Johnny podniósł się. Zapomniał, że był to wieczór, w którym odwiedzał go kapelan więzienny.
— Siadajcie, Gray. — Drzwi zamknęły się za duchownym, który usiadł na łóżku Johna.
Dziwnym zbiegiem okoliczności podjął on nić rozmyślań Johna w miejscu, w którem ją przerwał swem wejściem.
— Chciałbym usłyszeć wasze prawdziwe zdanie o tym Leggę’u... syna mam na myśli. Nie na wiele się zda rozmyślać dużo o rzeczywistych czy urojonych krzywdach, a wy zbliżacie się już do kresu swej kary. Będziecie mieli sposobność do ujawnienia swej urazy. Ale, Gray, nie chciałbym zobaczyć was tu znowu.
John Gray uśmiechnął się.
— Tutaj mnie pan już nie zobaczy! — rzekł ze znaczącym akcentem. — Co do Jeffa Legge, to wiem o nim mało, choć gorliwie o nim myślałem i słuchałem.
Kapelan w zamyśleniu potrząsnął głową..
— Ja o nim mało słyszałem; nazywają go Wielkim Drukarzem, prawda? Że Europa zarzucona jest fałszywemi pieniędzmi, o tem oczywiście wiem; wiem też, że policji nie udało się dotychczas schwytać człowieka, który je puszcza w obieg. Czy to jest Jeff Legge?
Johnny nie odpowiedział, a kapelan uśmiechnął się z lekkiem niezadowoleniem.
— Nie będziesz zdradzał — jedenaste przykazanie, prawda? — zapytał dobrodusznie. — Obawiam się, że byłem niedyskretny. Kiedy kończy się wasza kara?
— Za sześć miesięcy, — odpowiedział Johnny, — nie będę się martwił.
— Co zrobicie? Czy macie pieniądze?
Wargi więźnia zadrgały,