Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

płynęła mu gorąco falą do głowy i, cały szkarłatny, wrzasnął, wygrażając pięścią żonie i szwagierce:
— Psiakrew!.. Chcecie, żebym wam powiedział?... Tak, jedna i druga łajdaczki, ścierwa!... Tak, tak, wysypiam się z obiema! Dla tego pewnie nic sobie ze mnie nie robią!... Z obiema, mówię wam, tak, tak z jedną i z drugą!...
Oboje państwo Karolowie osłupieli, przyjmując z otwartemi z przerażenia ustami ten potok plugastw, który raził ich prosto w twarz. Pani Karolowa pospieszyła zasłonić swojem ciałem słuchającą Elodję i, popychając ją w stronę warzywnego ogrodu, zawołała bardzo głośno:
— Chodź, chodź obejrzymy sałatę i kapustę!... O, jaka piękna kapusta!
Kozioł wyrzucał z siebie w dalszym ciągu zmyślone szczegóły, przechwalając się, że jak jedna miała dosyć, przychodziła kolej na drugą, którą musiał nasycić po same uszy. Wszystko to wykrzykiwał w sprośnych wyrazach, wylewał z siebie potok słów najostatniejszych, nigdy nie używanych. Lizka, zdumiona tym nagłym napadem, potrząsała tylko ramionami, powtarzając:
— Oszalał chyba, dalibóg, oszalał!..
— Krzyknij mu, że łże! — zawołał Jan do Franusi.
— Oczywiście, że łże! — oświadczyła młoda dziewczyna spokojnie.
— Co?! Łżę?! — powtórzył Kozioł, — co? może nieprawda, że we żniwa sama się napraszałaś, tam, na stogu?... Czekajcie, rozprawię ja się zaraz z wami obiema, psiekrwie, łajdaczki jedne!...
Wściekłe to zuchwalstwo oszołomiło, obezwładniło Jana. Czy mógł wyjawić teraz, że miał Franusię? Wydało mu się to ohydne, szczególniej, o ile dziewczyna sama mu w tem nie dopomoże. Wszyscy inni: Delhomme’owie, Fouan, Starsza — trzymali się prze-