Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/663

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wahająca się pomiędzy obowiązkiem nieopuszczenia matki i strachem, by jej nie wypadło z nią pozostać. Ujrzawszy ją wchodzącą do gabinetu Bourdoncle’a, poprzestała na przechadzaniu się podedrzwiami.
Właśnie był tam Bourdoncle, którego pozbył się przed chwilą Mouret. Zazwyczaj on to wyrokował w sprawach kradzieży, popełnianych przez dystyngowane osoby. Ponieważ Jouve oddawna udzielił mu swych podejrzeń względem hrabiny, którą wciąż śledził, nie zdziwił się wcale, gdy mu tenże opowiedział rzecz w dwu słowach. Zresztą bywał świadkiem tak niezwykłych, wypadków, że sądził iż kobieta zdolną jest do wszystkiego, gdy ją ogarnie szał do gałganków. Wiedząc, że pryncypał zna osobiście tę złodziejkę, jak najgrzeczniej do niej się zwrócił.
— Umiemy uwzględnić te chwile słabości... Ale niech pani zechce rozważyć, dokąd mogłoby ją zaprowadzić takie zapomnienie. A gdyby też kto inny spostrzegł, żeś pani wsuwała w rękaw koronki!
Ale ona zawołała z oburzeniem:
— Ja, miałabym być złodziejką! Za kogoż mię pan bierzesz? Ja jestem hrabiną de Boves, mój mąż — to główny inspektor stad, bywający u dworu!
— Wiem, wiem to wszystko; — powtarzał spokojnie Bourdoncle. Mam honor znać panią...