Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/662

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stawił stos point d’Alençon, żeby zdjąć z pułki po za sobą, żądane berty.
— Patrz mamo, — powiedziała Bianka — przewracając obok niej w pudle pełnem niedrogich, wązkich valenciennes — można by to wziąść do powłoczek.
Pani de Boves nic jej nie odpowiedziała; zwracając ku niej swą nalaną twarz, spostrzegła, że matka zanurza ręce w koronkach i zgarnia do rękawa od płaszczyka falbany z point d’Alençon. Nie okazując zadziwienia, przysunęła się tylko instynktownie, żeby ją zasłonić sobą. Nagle Jouve stanął przed niemi i nachyliwszy się, szepnął hrabinie do ucha grzecznym głosem:
— Bądź pani łaskawą pójść za mną.
W pierwszej chwili gniewnie zapytała:
— Dla czegóż to, mój panie?
— Bądź pani łaskawą, pójść za mną; — powtórzył inspektor, niepodnosząc głosu.
Ze strwożoną twarzą obejrzała się dokoła... Potem zrezygnowana, przybrała swą dumną postać i szła obok niego jak królowa, przyjmująca łaskawie opiekę adjutanta. Ani jedna z tłoczących się tam klientek nie zauważyła nawet tej sceny. Deloche, wróciwszy do kontuaru z bertami, patrzał z otwartemi usty — jak ją prowadzą. Jakto? więc i ta wspaniała dama! to chyba wszystkie należy przetrząsać! Bianka na wolności pozostawiona szła zdaleka za matką, torując sobie drogę pośród potrącających łokci; — blada,