Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jednakże Baudu coraz głośniej krzyczał na ciągłe odbijanie pak naprzeciwko, na tych dzikich, zabijających się pomiędzy sobą w walce o byt, dążących do podkopania rodziny. Stawiał za przykład swych sąsiadów ze wsi, pp. Lhomme: matkę, ojca i syna, wszyscy zajęci są w jednej budzie, nie mają domowego ogniska, zawsze za domem, jadający u siebie tylko w niedzielę, pędzą życie hotelowe, jakby przy table d'hôte!
— Co prawda, jadalnia moja niewielka, mogłaby mieć więcej światła i powietrza, ale tu spędziłem życie, wśród tkliwych rodzinnych uczuć.
Mówiąc to spoglądał dokoła izdebki i drżał na myśl, której nie chciał wyjawiać, iż pewnego poranku, dzicy w razie gdyby dobili jego handel, gotowi go wygnać z tej nory, gdzie mu było ciepło pomiędzy żoną i córką. Chociaż udawał, że jest pewien ich bankructwa, bał się, widząc swą dzielnicę zagrabioną i pochłanianą powoli.
— Nie mówię tego, żeby cię zniechęcać — rzekł usiłując być spokojnym. — Jeżeli w tem widzisz swe dobro, pierwszy ci powiem: idź!
— Wierzę, mój stryju — szepnęła Dyoniza, gdyż pociąg jej do Magazynu Nowości wzrastał, w miarę tych uniesień.
Baudu wspierał się łokciami o stół i prześladował ją wzrokiem.
— Lecz powiedz ty, co będziesz może do nich należała, jest-że to rozsądnem, aby prosty magazyn nowości, porywał się na sprzedaż wszystkie-