Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to raczej bazar! Piękny też personel! zbieranina chłystków, którzy sprawiają się jak na stacyi kolei, traktują towar i kundmanów jak pakunki; porzucają pryncypała lub przez niego są odprawiani za jedno słowo, nie znają ani życzliwości, ani obyczajów, ani sztuki. Jako przykład postawił Colomban’a, wychowanego w dobrej szkole, on wie w jaki sposób powoli i napewno dochodzi się do zręczności, do wybiegów rzemiosła. Nie w tem sztuka, żeby dużo sprzedawać, ale po wysokiej cenie. Zresztą niech powie, jak się z nim obchodzimy: stał się członkiem naszej rodziny, pielęgnowany jest w chorobie, oprany i oszyty, doglądany po ojcowsku, nakoniec... jest kochany!
Colomban po każdym wykrzyku swego zwierzchnika, mówił: „tak, tak!”
— Tyś ostatni, mój poczciwcze — rzekł Baudu rozczulony. — Po tobie już takich nie będzie. Ty jeden mnie pocieszasz, lecz jeżeli takie tłoczenie się, popychanie nazywają teraz handlem, nie rozumiem się na tem i wolę się wycofać.
Genowefa z głową zwieszoną na bok, jak gdyby jej gęste, czarne włosy zanadto ciążyły, z bladą twarzą, wpatrywała się w subiekta uśmiechając się; w jej wejrzeniu kryło się powątpiewanie, ciekawość, czy też Colomban dręczony wyrzutem sumienia nie zaczerwieni się od tych pochwał? Lecz jako chłopiec nałamany do komedyj starego handlu, pozostał on spokojny, z miną dobroduszną i z wyrazem chytrości na ustach.