Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

matka i córka, strasznie są krępowane w wydatkach przez ojca, oddającego się miłostkom po za domem; czasami zmuszone bywają same przerabiać sobie suknie.
— A więc, cóż ci potem? — spytał naiwnie Mouret.
— Trzebaż raz skończyć, — odpowiedział Vallagnosc, poruszeniem powiek, wyrażając zmęczenie.
— Przytem są nadzieje, czekamy na łaski jakiejś ciotki.
Jednakże Mouret, który wciąż przyglądał się panu de Boves, siedzącemu obok pani Guibal, z miną człowieka w czułych zalotach, odwrócił się do kolegi i mrugnął tak znacząco, że ten powiedział:
— Nie, nie ta... jak dotąd przynajmniej. Na nieszczęście służba powołuje go na cztery rogi Francyi, na stacye ogierów i dla tego ma pozory, do ciągłego znikania... W przeszłym miesiącu, kiedy żona pewną była, że jest w Perpignan, on tymczasem mieszkał w hotelu z nauczycielką muzyki, w głębi jakiejś oddalonej dzielnicy.
Przez chwilę trwało milczenie. Potem młodzieniec, który zaczął także śledzić umizgi hrabiego do pani Guibal, rzekł po cichu:
— Daję słowo, że masz racyę: tem więcej, że jak powiadają, ta dama wcale nie jest srogą. Słychać o niej śmieszną historyę z oficerem. Ale patrzno, jak komiczna z niego figura, stara się ją