Strona:PL Dzieła poetyckie T. 5 (Jan Kasprowicz).djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i łatwo żmija ukąsić go może —
choć jest poświęcon Śmierci:
umrze, nim przejdzie rok...«

Posmutniał wielce starzec siwowłosy —
szerokopienny dąb
nad leśną zadumał się płonką,
zapłakał i rzekł:
»Ha!... błogosławię twe losy!
Idź, wierną mu bądź małżonką«.

Pielgrzymie,
co, oderwawszy się od tłumu wiernych,
na oślep mrocznym przebijasz się lasem
ku świętym, podziemnym przybytkom w Ellorze
— głuche cię o nich doszły wieści —
i nie wiesz, jak i kiedy dotrzesz do granicy
obłędnych kroków swych:
Oby twym drogom błogosławił
ktoś, kto cię kochał kiedykolwiek,
a dziś pochowan jest w grobie.

Sawitri poszła w pustynię
do męża Satyawana.

Czarne jagody,
zbierane w cieniu osiwiałych świerków,
na gęstych, granitem podścielonych kępach,
oblegających marzenne jeziora,
były jej karmą biesiadną.
Lecz przyszła chwila,
że i ten skromy owoc leśny
wydał się wargom jej
nazbyt zuchwałem przekroczeniem postu.
Wszelkie najsroższe wypełnia pokuty,
ażeby dla skazańca
wyżebrać odwłokę skonu...