Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ten sąd macie Chrześcijany
Ja go na was trzęsę z rąk!...

(w najwyższej furii trzęsie ręce nad głową i rzuca garściami przekleństw, na pole.)
KOSAKOWSKI

Żydówko, ja twoich mąk        615
Nie winien — bo obłąkany
W zupełnej nieprzytomności
Dałem znak chustą czerwoną;
I mój rozkaz wypełniono,
Wypełniono bez litości.        620
A jam tu powracał po to
Bym żydowi oddał złoto,
A porwał córkę żydowską.

JUDYTA.

Kogo powiadasz, goimie?

KOSAKOWSKI.

Przysięgam na Matkę Boską,        625
Ciebie samą.

JUDYTA.

Powiedz imie?

KOSAKOWSKI.

Judytę.

JUDYTA.

O! wielki Boże!
Kiedy wczora ja w komorze
Całowala twoje nogi,
A ty jak pan wielki szumiał:        630
Ty ust moich nie zrozumiał?
Ty mię nogą pchał z podłogi
Jak człek co gałganem miota!
A dziś czy ja tobie droższa
Przez to, że ja dziś sierota?        635
I od żydów najuboższa,
I od kobiet niegodziwsza,
I od wszystkich węży mściwsza,
Śmiertelniejsza od żelaza!
Że ja?... Nu ja — jak zaraza        640