Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

O zabójstwie jakby śniąca,
A we śnie łzami zalana,
A w strachu — jak wiedźma blada,
A zemstą — w niebo porwana,
A w przekleństwach jak piorun co spada!        580

(W najwyższej exaltacyi przy odgłosie dział.)

Nu – więc teraz ja się zrywam
I o ściany tłukę głową.
Ja przekleństwem się nazywam,
I nazywam się zagubą,
Krwia, i burzą rabinową,        585
Wichrem, deszczem, nocą grubą,
Duchem, gwiazdą, trumną, trwogą!
Bo w tém sercu są wichrzyce
Co was i rozerwać mogą!
Nu! bo w duchu błyskawice        590
Co świat cały mogą spalić!
Bo, oto ja tchnęła na pole
I chorągwie zaczęły się walić,
I wasz duch leży na dole
Podobny wężowéj chmurze;        595
A ja tu stoję na górze
I podnoszę zemsty ramię!
I nogami go depcę i łamię!
I odpędzam precz z pola do miasta!

(Strzały harmatnie ustają nagle.)

Abyś wiedział że Judzka niewiasta        600
Będąc w usprawiedliwieniu
Przed Bogiem swego zakonu
Zemstą ojcowskiego zgonu:
Jest jak noc cała w płomieniu.
Jest jak burza, cała w mocy,        605
Jest jak siła, cała w ciszy,
Jest jak głaz w Dawida procy,
Jest jak płacz, który Bóg słyszy,
Jest jak grad, co bije w twarze,
Jest jak strach, co serca napełnia,        610
Jest jak miecz, którym Bóg karze,
Jest jak sąd, który Bóg spełnia. —