Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/449

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XII.

Odjemną! — czy od Tygodnika? Boże!
Kto tam odejmie co, ten będzie mądry;       90
Tybyś nie odjął sam nic Pitagorze
Z twoją tabliczką w ręku...
............
............
............
............


XIII.

Po kropkach piszę daléj. — Wiatr był chłodny
I ogień palił się wesoło z trzaskiem;
Beniowski nie był to bohatér modny,       95
Co się xiężyca tylko karmi blaskiem.
Przypomniał sobie właśnie że był głodny.
Więc jak Astronom gwiazdy wynalazkiem,
Albo poeta ucieszony nowym
Rymem nie znanym i błyskawicowym,       100


XIV.

Albo dewotka gdy grzech jaki stary
Przypomni sobie przed samą spowiedzią,
Albo jak trafne litewskie ogary,
Gdy wpadną razem na łapę niedźwiedzią;
Albo — lecz sposób ten porównań stary       105
Krasickim trąci i złoconą miedzią.
Więc prosto bez gawendy i odwleczeń
Beniowski ludzi ujrzawszy i pieczeń


XV.

Zsiadł z konia... Teraz kiedy go prowadzą
Tak materjalne gusta: moja Muza       110
Opuszcza, z całą swą harfiarki władzą.
Chociaż tam złota leży kukuruza,
Choć kapuściane tam kociołki kadzą,
Choć nérka na kształt czerwiennego tuza
Leży i w maśle na patelni warczy,       115
Jak serce wroga na Odyna tarczy;