Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/400

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
LXXX.

Serce w nim chore biło coraz prędzéj
Czekając tylko na noża wyjęcie,
I pękło. — Siwy ten sęp z okiem jędzy       635
Utonął teraz już w dziéjów odmęcie;
Ale są życia co z téj saméj przędzy
Winą się, dla nich ten rym i przeklęcie!
Niech swoją przyszłość w téj pieśni odkryją!
Niech jak psy patrzą na trupa i wyją!       640


LXXXI.

Gdy padł rąk własnych sczerwieniony łzami,
Xiądz Marek z krzyżem do niego przyskoczył:
Lecz zdrajca za krzyż ukąsił zębami,
A potém ręką odepchnął i zbroczył.
Szmer zgrozy zachwiał w pokoju światłami.       645
Xiądz wyjął brewiarz, ustami namoczył
Palec, i karty przewracał z pokorą,
Wiedząc że duszę tę — już diabli biorą.


LXXXII.

Wtenczas Starosta rzucił się do stołu,
Kułakiem stuknął krzycząc: „rozbójnicy!“       650
Przemierzył księdza od góry da dołu:
„Waszeć byś lepiéj modlił się w kaplicy
Niż — Z mojego cię wyklnę Kapitołu!
Córko podaj mi papier — kozak, świecy! —
Siadaj tu Panna, et pagina fracta       655
Pisz protestacją, która pójdzie w akta.“ —


LXXXIII.

Posłuszna panna Aniela usiadła,
Chwyciła w rękę pióreczka łabędzie:
A starzec do niéj „ta krew czarna, zsiadła,
Ta krew na stole atramentem będzie.       660
Umocz tu pióro. „Aniela pobladła;
Krwią był zalany stół aż po krawędzie,
Krwią co wyciekła z rąk Regimentarskich,
Gdy mu przybito do rąk wyrok Barskich.