Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
GWINONA.

Jam się uzbroiła
Mścić się za mego syna! mścić się jeszcze.

LECH.

Można ich teraz rąbać jak barany —
Zupełnie ducha stracili ci ludzie.       5
Stracili ducha o saméj północy
I odtąd rąbią ich nasi jak trzodę.

GWINONA.

Harfiarza! ja chcę harfiarza!

LECH.

Ostróżnie,
Bo przy nim musi być ludzi ostatek.

(GWINONA wychodzi.)
(ŚW. GWALBERT wchodzi.)

A ty co robisz?

ŚWIĘTY GWALBERT.

Ja chrzczę niedobitych.       10
Aż mi się matka Chrystusowa zjawi...

LECH.

Chciałbym napotkać dwugłownego wodza
I ofiarować życie potworowi
Byleby chodził za pługiem.

(wychodzi.)
ŚWIĘTY GWALBERT.

A ja tu
Siądę na kępie — Kto noc taką widział       15
Ten wie co waży świat... co warci ludzie —
Litośniejszemi są pioruny złote
Bo tylko sosnom serca rozdzierają.
Na toż to matkom dzieci swe hodować
Aby z nich były kiedyś takie jatki?       20
Każdy trup tyle wart ile kosztował;
Spytaj się matki niech oceni trupa —
Zlękniesz się... gdybyś zapłacił co mówi
Mogłaby kupić za zmarłego syna
Żywe królestwo, gdzie są milijony       25
Synów i matek...