Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I lekką śmierci dłoń na głowy kładnie.
Czy ty nie czujesz umarłéj dotknięcia?
Ona tak pójdzie z nami w bój okropny,       180
I serca nasze przejrzawszy do głębi
Pogardzi, jeśli serca zadrżą strachem.
O! Lillo! tobie ślubuję dziś duszę!
Ducha ty wezmiesz ulatującego.
O! śmierci! śmierci! krwawéj śmierci Boże!       185
Jakże to łatwo być odważnym w boju!
Nieszczęśliwego Bóg nie zrobi tchórzem.
Gdzie są harfiarze? niech idą za nami
Z harfy złotemi — nie trzeba harfiarzy!
Umarli lepiéj widzą i śpiewają       190
Tę pieśń o sercach strzaskanych boleścią,
O ściętych mieczach i zgasłych nadziejach.
Oni jedynie wiedzą ile warte
Życie człowieka, ile ulatuje
Ludzkiego szczęścia w czerwonych płomieniach       195
Które trzaskają ciało bohatera.
Już o umarłych tylko dbam i boga,
O nic na ziemi.

(ROZA WENEDA wychodzi z lochu z dymiącym się nożem.)
ROZA WENEDA.

Patrzcie! nóż czerwony
W sercu Lechona był... patrzcie, czerwony,
Pomażę sobie brwi tą krwią — zobaczę       200
Dusze umarłych... i wy zobaczycie...
Tam w szczerwienionéj ciemności powinni
Zjawić się krwawi król harfiarz z dziewczyną —
Lecz kto przemówi do umarłych skona...

(Wchodzi DERWID i LILLA WENEDA.)

Widzicie! o! widzicie idą trupy!       205
Ja wywołałam je z pod ziemi — przyszli.

LILLA.

Przyprowadziłam wam ojca z niewoli.
Oto wasz ojciec.