Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nych kasztanach zamięszkałe. Znajome jest mieszkańcom Warszawy wzgórze i urna kamienna, oblana nieraz krwią tych nieszczęsnych.

Do str. 167 w. 1036. Oddzieram płótno, ciało się oddziera.
Centaury tratujące Wielkiego Xięcia nie znani są z nazwiska Dantyszkowi nieświadomemu rzeczy mitologicznych, również nie wiedział że płótno nakrywające trupa jest koszulą Dejaniry, którą raz wdziawszy z kawałkami ciała oderwać tylko można było od kości.

Do str. 172 w. 1211. Nie ma imienia już, herby się łamią.
Posępna i patetyczna ceremonija u dawnych polaków łamania herbów po wygaśnieniu jakiéj familii, odbywała się w kościele, do którego wlatywał rycerz konny i drzewcem w tarczę uderzał. Po śmierci Hetmana Branickiego odbył się ten obrzęd podobno po raz ostatni.

Do str. 177 w. 1406. I rozsypała się na niéj symara.
W narodach które już zniewieściały albo wcale nie mają exystencyi politycznéj, dziwna jest obojętność względem umarłych. I tak w Toskanii nie znajdzie podróżny tych cmentarzów które taką wonią kwiatów obwiewają wzgórza miasteczek Niemieckich. Bogatsi Toskańczycy chowani są pod zimnemi murami kościołów, ubożsi zaś wywożeni o cztery mile za miasto na cmentarz zwany Trespiano i rzucani razem bez trumien w jeden grobowiec który co dnia piętnaście ciał pożera. Hamleta trzeba nad takim grobem! Hamleta, któryby