Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ty spisz sumaku! ty spisz sumaku!
Między błyszczące rosą czahary,
A tutaj strzelce w stepach Budziaku,
Otoczą wkrótce knieje i jary.
       90 Sumak nie słyszy! sumak nie słyszy!
Bo milcząc strzelce idą na łowy,
I coraz ciszéj,
Między parowy,
Pomiędzy trawy,
       95 Toną i toną:
A zorza płoną,
I świt jaskrawy
Pozłaca niebo na wschodzie.

O! jakże miło przy rannym chłodzie
       100 Tak się zapuszczać w stepowe knieje.
Jak tajemnicza ta chwila nocy,
Kiedy noc kona, xiężyc blednieje,
Już dzień na wschodzie, a na północy
Jeszcze lśnią gwiazdy, jeszcze lśnią jasno,
       105 I wschód się złoci, blednie, czerwieni,
Niebo się mieni;
Gwiazdy w lazurze
Już gasną, gasną;
I polne róże
       110 Powstają z rosy perłami. —

I cicho łowce szli manowcami.
Trzymaj myśliwcze ptaka na dłoni,