Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

       25 Msza się kończyła. — Oto w niskie progi
Jacyś wędrowce weszli do kościoła.
Jeden padł na twarz, całował podłogi,
Drugi ponury, nie uchylił czoła.
Gdy się przypadkiem płaszcz odkrył, strój drogi
       30 Błysnął spod płaszcza i twarz nie wesoła.
Bali się zasiąść w ławki, lub nie śmieli,
Oba pokornie przy progu stanęli.

Xiądz modły skończył, mszał bogaty złożył,
       35 Teraz zaczyna mówić Boskie słowo. —
„O! Bracia! dzieci! i tegożem dożył?
Ja stary wiekiem z ubieloną głową,
Że kiedy nieraz osładzałem troski,
Dziś żal pod strzechę niosę w Bożém słowie.
       40 Tu niegdyś siadał — oto ławka pusta,
Nasz pan, Bielecki, niegdyś pan téj wioski.
Zdradził kraj, wiarę. Xiądz Prymas w Krakowie
Wyklął go, klątwę na me przesłał usta.
Raz go ostatni bez klątwy wspominam,
       45 Módlcie się! ja się będę modlił z wami...
A teraz Bracia! dzieci! ja przeklinam!...”
Zachwiał się starzec i zalał się łzami,
Zabrzmiało amen — lecz amen żałoby,
Jakże niechętne! dzwiękiem ledwo żywe.
       50 Potém się wzniosły łkania żałobliwe,
Jakby w dzień sądu otwarły się groby.

Ale zaledwo podniosło się łkanie,
Zaledwo doszło przed oblicze Boga,
U progu nowy zgiełk i zamięszanie.
       55 Jeden z wędrowców co stali u proga,
Zadrzał i upadł bez czucia na głazy;
Drugi zaś drzący i blady straszliwie,
Kląkł nad nim, ciche przemawiał wyrazy,
Twarz towarzysza ukrywał troskliwie.

       60 Xiądz na ratunek spieszył od ołtarza.
Zaraz na cmentarz niesiono wędrowca,