Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Król go pochwalił, pochwalił, nagrodził,
Nie spojrzał na mnie i odprawił z niczém.

Nasz dumny Stefan, do czegoż on zmierza?
Smiałżeby władać jak Niemieckie xiąże?
       100 Wszak nasze państwo to gotycka wieża,
Z tysiącznych kolumn składa się i wiąże;
Niechaj się jedna usunie kolumna,
Gmach cały runie, cały się rosprzęże;
Ja się usunę! — niech mię grom dosięże,
       105 Gmach cały runie, dla mnie tylko trumna!...

„Hej! Szlachta znacie Bieleckiego Jana?
Dawniéj w niewoli gnił u Bisurmana,
A dziś się z pany w jednym stawi rzędzie.
Jak król udzielny w darowanéj grzędzie.
       110 A kiedy zamki walą się pod gromem,
On podparł domu walące się ściany
I tak spokojny między niémi żyje,
I tak szczęśliwy, że nad jego domem
Co wiosny bocian nowe gniazdo wije.
       115 Lecz dzisiaj ptaka ja wypłoszę z gniazda,
Jękiem i dymem, iskrami płomieni.
Bracia! noc widna! — niedaleka jazda!
Słyszałem, dzisiaj Bielecki się żeni;
Nim wróci, niech mi Bóg tak dopomoże,
       120 Dom zrzucę, spalę, grunt domu zaorzę.”

Miodem i winem i ucztą zagrzany,
Tłum szlachty powstał z ochotnym oklaskiem.
I tam widziałbyś jakim cudnym blaskiem
Migały w tłumie drogie axamity,
       125 Złociste pasy i jasne żupany,
Jak się wahały brylantowe kity,
I oko ćmiły różnobarwne krasy:
Blask chyba równy, gdy w przedpotopowe
Wicher nowego świata zbłądzi lasy,
       130 Gdy aż do ziemi nachyli drzew głowę,
Gdy się zmieszają wszystkie barwy borów;
Liście i kwiaty płyną jak potoki,