Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I dzieli tu biały powróci nieskoro!«
To mówiąc, lampę rzuci w krwi jezioro.       440

I znów się stanie noc i z końców obu
Swiata płacz wielki pójdzie, jak z bożnicy.
Potem aniołki od świętego żłobu,
Jak białe róże od Bogurodzicy,
Sypiąc się rzekną: »Czas ci wstawać z grobu!       445
Wstań bez korony złotej i zbroicy,
Płomieniem serca świecąca od łona,
Wstań, jakąś była w grobie położona «.

A wtenczas mgła się ze słońca usunie;
I ta, co była w słońcu, znów odkryta       450
Rzeknie; wy słońce w jej znajdziecie trunie
I stratowany miesiąc przez kopyta.
Niech tak na zorzy pokaże się łunie
Piękna, jak piękna leżała zabita!
Niechże tak chwałę wskrzeszenia opowie       455
Z księżycem u nóg — ze słońcem na głowie.

Potem się w pierwsze bicie serca wsłucha
I rzeknie z wielkim uśmiechem: »O Panie!
Nie ciała jestem wskrzeszona, lecz z ducha,
Niech mi się jako służebnicy stanie!....«       460
................
................
...(W autografie karta wydarta.)...
................

Tak nieraz stojąc stary majster cechu
Z chorągwi jednej sklepienie uczyni
Dla trzystu ludzi — albo gdy na blechu
Rozciągnie płótno dobra gospodyni;
Tysiące kwiatków nie widzi uśmiechu       465
Słońca i oczu Efeskiej bogini,
Ale się muszą poddać — z tą nadzieją,
Że płótna wkrótce słońcem wysrebrnieją

I będą zdjęte. — Jestem z liczby kwiatów
Podobrusowych, często słyszę ślepy       470