Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/574

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mam iść, lecz że nawet pośpieszyć się godzi.
Znalazłem się więc dosyć skoro u kraty małego parku, przedwstępnego względem willi generałowej. Krata otwartą była, lecz przy ramie jej, na ławce ogrodowej, stał rzemieślnik, zapewne poprawując albo zdejmując dzwonek, które to zajęcie nadzorowała znana mi ochmistrzyni generałowej, osoba bardzo podeszłego wieku, lubo dziwnie ruchawa i przytomna.
— «Pan już wie... Generałowa pisała do pana...» — rzekła cokolwiek stłumionym głosem zacna kobieta.
— «Wyszedłem bardzo wcześnie z domu...» — począłem mówić, lecz, nagle spostrzegłszy się, dodałem: «Wiem» i dołączyłem bez wymienienia osoby: «Jakże jest zdrowie u państwa?...»
— «Panna Róża usnęła, dzięki Bogu; staramy się wszelkiemu hałasowi zapobiec i zdejmujemy oto dzwonek. Pani generałowa zapewne natychmiast pana przyjmie...»
Idąc nienajprędzej z tą podeszłą osobą, rzekłem:
— «Zdanie lekarza czy pomyślne?»
— «Drogi panie, żeby to oni coś wiedzieli!... Przeziębienie — i koniec. Panna Róża modliła się za długo we wilgotnej kaplicy w czasie gradu i burzy... ale to każdy z nas wie i bez doktorów!... Mój drogi panie, niech ja nic już nie słyszę nigdy o przeziębieniu... Miałam córkę, jak anioła śliczną... szlocham i dziś, gdy wspomnę: tańczyła jednego razu zbyt gorąco, potem siadła na progu, jak małe dziecię, tylko szklankę zimnej wody wychyliła, i oto, mój drogi panie, dziś jeszcze widzisz, że płaczę. — — Ale zawsze w Bogu nadzieję mieć trzeba...»
Byłem właśnie na progu ubocznego i małego salonu generałowej, która zdala pokazała mi palcem, ażebym usiadł przy niej dla tem cichszej rozmowy.
Jedna, nieokreślona na zegarze, chwila przeszła w milczeniu...
— «Zapewne, panie, widziałeś pana Oskara?» — rzekła wreszcie matrona — «a z tem, co ci napisałam, wszystko już wiesz. Na teraz mamy dobrą nadzieję we śnie... zasnęła bez gorączkowych mówień... zupełnie przytomnie i spokojnie. Atoli potem, myślę, sądzę, że pozostanie tylko nadzieja w zmianie miejsca i w upływie czasu... Nie wierzę, kochany panie, i chciej na to mi odpowiedzieć: nie wierzę, ażeby się udawało polubownie napowrót upogadzać rozerwy, zaszłe przy uczuciu tego stopnia i tej natury. Z widzenia się z panem O. i z tego, o czem ci ja świadczę, dwustronnie być mogąc oświeconym, racz odpowiedzieć!»
— «Niestety!» — rzekłem — «tylko potwierdzić mogę Jej mniemanie, policzając w to nawet te objaśnienia psychologiczne, które mogłem powziąć z ostatniego widzenia się z panem Oskarem...»
Po chwili zaś dodałem:
— «Miłość taka, coby ona była, tego nie wiemy jasno.. Zdawałoby się jednak, że to jest tylko wielka czystość — może nieco anielskiego świata... Od chwili albowiem, w której o cośkolwiek możemy nasz ideał podejrzewać, już rozerwał się z nim stosunek. Omyłek w tej sferze nie bywa wcale, są tylko zdrady!...»
Matrona rękę mą uścisnęła, co i ja oddałem z rozrzewnieniem, a potem milczeliśmy...
— «Jakby to jednak było łatwo, jak bardzo łatwo, postawiwszy jedynie wszystko na swojem miejscu, uwidomić przypadkowe złudzenie błędu» — mówiła z głębokiem westchnieniem generałowa. — «gdyby się wszelako do czynienia miało z uczuciem stopnia innego i natury innej.. Wiedz, proszę, ten szczegół z życia Róży, który oświeca wszystko: ojciec jej służył przy mężu moim, był to waleczny oficer artylerji, który od huku armat ciężko przygłuchł, tak, że tylko maleńkiej podówczas córki pieczołowitość służyła mu zarazem i za jedyne towarzystwo i za najmniej niełatwe pośrednictwo w zrozumieniu się z ludźmi. Głos dzieweczki ani się rozwinął, ani podniósł, ani nastroił według gamy własnych jej uczuć... lecz według cudzego kalectwa. Zapewne, panie, uważałeś, jak starałam się nieraz czuwać nad tem, lub to prostować...»

— «Jakże łatwem byłoby, jakże łatwem» — z wielką boleścią serca zawołałem, — «uwidomić błąd wśród warunków psychologicznych innej sfery! Niechże Pani raczy posłuchać wzamian szczegółów biografji pana O. Przez lat kilka tylko był on mężem uwielbianej osoby, przy której łożu lub fotelu noce całe i dnie przepędzał. Osoba ta były to same prawie nerwy — rodzaj rozdrażnionej somnambuli![1]. Cały ustrój osobistości jego przybrał przez to względne jedynie do takiego stanu rzeczy właściwości. To dlatego tak on stąpa, wchodzi, wychodzi... tak odgaduje naprzód wrażenia podnie-

  1. somnambula (łac.) — lunatyczka.