Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/169

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    Tam dobę drugą czekano o świcie,
    W dzień trzeci rapsod zdala usłyszano.
    A ciemny lirnik szedł, wiodło go dziécię.
    Mianoż się spytać, co widział po drodze
    I męża ile nieprzyjaciel liczy?...

    Spytano — senat nakazywał srodze —
    Spytano... «Lud jest», odrzekł, «niewolniczy,
    Mężów — dziesiątek» i, rzekłszy te słowa,
    Rapsodu w myśli narządzał zerwanie.
    A dwieście Greków tak prędko, jak mowa,
    Przeciwnikowi biegło na spotkanie.
    I dnia owego, nim zapadło słońce,
    Tysiąc na placu trupem położono,
    I miasto wzięto, i wysłano gońce
    Za starcem, aż go wreszcie znaleziono.
    Tego więc pytać poczęto na nowo,
    Ile się zmylił w nieprzyjaciół cenie.
    «Wcale!» — rzekł — «bowiem śpiewałem im słowo
    Wielkie, i wielkie miałem był natchnienie.
    Słyszeli wszyscy siłę, głos, rym, wątek,
    Dałem im wreszcie chwilę na milczenie,
    I wziąłem za to oklasków dziesiątek...
    Wy, co wzrok macie, w tem zawsze błądzicie,
    Że nic stąd tylko na świecie otucha,
    Niepomni o tem, że to wy widzicie.
    Zrachujcie trupy — ja zliczyłem ducha».


    128. W KOMNACIE, GDZIE STANISŁAW ŚWIĘTY...

    W komnacie, gdzie Stanisław święty zasnął w Bogu,
    Na miejscu łoża jego stoi grób z marmuru[1],
    Taki, że widz niechcący wstrzymuje się w progu,
    Myśląc, iż święty we śnie zwrócił twarz od muru,
    I rannych dzwonów echa w powietrzu dochodzi,
    I wstać chce, i po pierwszy raz człowieka zwodzi.
    Nad łożem tem i grobem świeci wizerunek
    Królowej nieba, która z świętych chórem schodzi
    I tron opuszcza, nędzy śpiesząc na ratunek.
    Palm wiele, kwiatów wiele aniołowie niosą,
    Skrzydłami z ram lub nogą występując bosą.

    Gdzie zaś od dołu obraz kończy się, ku stronie,
    W którą Stanisław Kostka blacie zwracał skronie,
    Jeszcze na ram złoceniu róża jedna świeci:
    Niby że, po obrazu stoczywszy się płótnie,
    Upaść ma, jak ostatni dźwięk, gdy składasz lutnię.
    I nie zleciała dotąd na ziemię — i leci...
    1857.


    129. A PANI CÓŻ JA POWIEM...

    A pani cóż ja powiem?... Oto, że w tem życiu
    Nic straconego niema na jawie, ni w skryciu,
    I wszystko jest zmieniane tylko na toż samo,
    Wyższe lub niższe, bliższe albo oddalone,
    A co zginęło, myślisz, zakryte jest bramą
    Lub cieniem jej i zczasem będzie wyświecone.
    I żadna łza, i żadna myśl, i chwila, i rok
    Nie przeszły, nie przepadły, ale idą wiecznie,
    Ulotną myśl z czasami zamieniając w wyrok,
    A wyrok w treść, istniącą bardzo niestatecznie.
    I niema grobów — oprócz w sercu lub w sumieniu,
    I niema krzyżów — oprócz na zimnym kamieniu,
    Albowiem krzyż jest życie. Już wiek dziewiętnasty:
    Nowina, którą przecie z najweselszym żalem
    Maryje i Salome, trzy święte niewiasty,
    Przyniosły były jeszcze — tam, do Jerozalem!...
    1857.


    12. NIM ZNÓW UCIEKNĘ...

    ............
    Nim znów ucieknę, nic nie mając zgoła.
    W podartym płaszczu, o porze zawiei,
    Od zmienionego w salonik kościoła,
    Od zamienionej w karczmę epopei,
    Lub i płaszcz może zostawię — acz bywa,
    Że, kto zostawia i płaszcz, na sąd wzywa.
    16 czerwca 1857.


    1. Mowa o pomniku Św. Stanisława Kostki dłóta P. Legrosa, w klasztorze pojezuickim w Rzymie.