Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sam, albo z Remoneqiem, pomówimy przy śniadaniu. A mam doskonałego kucharza.
Ravailly śmieć się zaczął i spojrzeniem dał znak ludziom, by czynności swoich nie przerywali.
Canolles pojął, że stanowcza nadeszła już chwila, a przybrawszy poważną postawę, jak człowiek, na którym wielka ciąży odpowiedzialność:
— Wstrzymaj się, Ravailly!... — zawołał — dosyć tych żartów! Remoneq, ani słowa, ani kroku naprzód, albo ognia dać każę, co jest tak prawdą, jak to, że tu królewska powiewa flaga i wy przeciwko francuskim walczycie szeregom!
I łącząc czyn z groźbą, silnem ramieniem obalił pierwszą drabinę, przystawioną do muru.
Pięciu czy sześciu ludzi, co już po niej wchodzili, spadło na ziemię; upadek ich wzbudził głośne śmiechy po obu stronach walczących.
Była to istna studencka zabawka.
W tej chwili umówiony znak objawił, że oblegający rozerwali łańcuchy, port zapierające.
Natychmiast Ravailly i Remoneq porwali drabinę, wskoczyli do rowu, krzycząc:
— Za nami, Nawajlczycy! do szturmu!
— Mój biedny Ravailly — zawołał Canolles — błagam, wstrzymaj się!
Lecz wtej chwili, baterja dotąd milcząca, zagrzmiała; kula armatnia najwięcej o łokieć od Canollesa zaryła ziemię i zupełnie go nią osypała.
— A więc, jeśli tego koniecznie chcecie, dobrze — rzekł Canolles, podnosząc laskę. — Strzelać... na całej linji!
Wtedy, chociaż nikogo nie widziano cały rząd muszkietów opuścił się na parapet i ognista wstęga rozciągnęła się nadmu rem; jednocześnie strzały dwóch dział fortecznych odpowiedziały na ogień baterji księcia de la Rochefoucault.
Kilkunastu oblegającyh padło; lecz śmierć ich nie osłabiła ducha towarzyszy, i baterja księcia silniejszym zaświeciła blaskiem; jedna zkul zerwała królewską flagę, druga rozerwała na cząstki jednego z poruczników Canollesa, d‘Elboin.
Canolles obejrzał się, a zobaczywszy, że ludzie jego znowu broń nabili, krzyknął: