Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ku, wkapeluszu na głowi i jak człowiek, co wyszedł odetchnąć świeżem powietrzem, zbliżył się do parapetu.
Już było dość jasno, każdy go więc mógł poznać.
— Dzień dobry, Nawajlczycy! — ozwał się do swego dawnego pułku — jak się masz Ravaill!... jak się masz Remoneq.
— To Canolles! — zawołali młodzi oficerowie — przecieżeś się obudził, baronie!
— A cóż robić? My tu spokojne prowadzimy życie; kładziemy się wcześnie, późno wstajemy; lecz cóż, u djabła, wy tu tak wcześnie robicie?
— Zdaje mi się, że powinieneś poznać — odrzekł Ravailly — oblegamy cię.
— I dlaczegóż to mnie oblegać chcecie?
— Chcemy wziąć twą fortecę.
Canolles parsknął śmiechem.
— Chyba skapitulujesz? — spytał Ravailly.
— Lecz przedewszystkiem wiedzieć muszę, komu się mam poddać. Jakim się to stało sposobem, że Nawajlczycy chcą walczyć przeciw królowi?...
— Dlatego, żeśmy się zbuntowali, kochany przyjacielu. Przekonaliśmy się także, że Mazarini jest tchórzem i nie wart, by mu poczciwi ludzie służyli; to też przeszliśmy na stronę książąt. A ty?
— Ja, mój kochany, jestem zaciekłym Epernonistą.
— Co tam! rzuć wszystko i choć do nas.
— Niepodobna... Hej! panowie, nie dotykajcie łańcuchów mostu. Wiecie dobrze, że na takie rzeczy zdaleka tylko patrzeć można, a kto się ich dotyka, źle na tem wyjść może! Ravailly, powiedz im, by się nie dotykali łańcuchów mostu — dodał Canolles marszcząc brwi — bo strzelać każę. A uprzedzam cię, Ravailly, że wybornych mam strzelców.
— I żartujesz — odpowiedział Ravailly — poddaj się lepiej, nie wytrzymasz natarcia naszego.
— Nie, ja nie żartuję. Precz z drabinami! Ravailly, proszę cię, bądź ostrożniejszym... wiedzieć przecie musisz, ż to jest twierdza królewska?
— Rozumie się? przypatrz się dobrze, a zobaczysz królewską flagę powiewającą na bastjonie. No! każ łódkom odbić od brzegu; a drabiny schować do łódek, bo ogniem was uraczę. Jeśli chcesz porozmawiać ze mną, chodź tu