Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jaśniej rozświeciły, Canolles rozpoznać mógł mundury cechujące pułk Nawajlski, ten sam, którym niegdyś dowodził. Na przodzie pierwszej łodzi stał baron de Ravailly, który po Canollesie objął dowództwo nad pułkiem, tył zaś łodzi zajmował porucznik, brat mleczny Canollesa, lubiany bardzo przez towarzyszy za swą wesołość i ciągłe żarty.
— Zobaczycie — mówił ten ostatni — że cię ani ruszą i że trzeba będzie, aby książę de la ochefoucault obudził ich kanonadą. Co u djabła! jakżeż mocno śpią w Saint-George! Skoro będę chory, tu zamieszkać muszę.
— Dobry Canolles! — odrzekł Ravailly — on rządzi twierdzą jak prawdziwy „pater familias"; abawia się zapewne, by mu się żołnierze nie zakatarzyli i dlatego też nocnej warty odbywać nie każe.
— Prawda — dodał inny — nigdzie szyldwacha nawet nie widać.
— Hj! — zawołał porucznik, wyskakując na ląd — no! obudźcież się przecie i podajcie nam ręce, byśmy na mury wleźć mogli.
Na ten ostatni żart, cała linja oblegających porsknęła śmiechem.
Tymczasem dwie, czy trzy łódki wpłynęły do portu, reszta zaś wojsk na ląd wysiadała.
— Dobrze — rzekł Ravailly — pojmuję. Canolles chce mieć powód do wytłumaczenia się, że napadnięto go znienacka, by nie mieć zatargów z dworem. A więc, panowie, odpłaćmyż mu grzecznością i nie zabijajmy nikogo. Jak wejdziemy do twierdzy, oszczędzać wszystko, oprócz kobiet... wreszcie, one być może prosić oto nie będą. Dzieci moje, nie zapominajmy, że to jest przyjacielska wojna; to też pierwszego, co obnaży szpadę, rozstrzelać każę.
Na ten rozkaz, wygłoszony z całą francuską wesołością, śmiechy się ponowiły, a żołnierze podzielali wesołość oficerów.
— A! przyjaciele moi — rzekł porucznik — dobrze jest pośmiać się, lecz śmiech nie powinien przeszkadzać robocie. Dalej, do drabin!
Żołnierze wyciągnęli z łódek długie drabiny do muru podchodzić zaczęli.
Wtedy ukazał się z za murów Canolles z laską w rę-