Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szy, jak chłopiec, pierwszy raz zakochany, podniósł papier do ust, żarliwie go pocałował i złożył na sercu.
Potem wszedł na bastjon, skąd mógł widzieć bieg Garonny mil kilka i całą okoliczną równinę.
Nikogo ani na rzece, ani na równinie widać nie było.
— Przejdzie tak cały ranek — pomruknął — we dnie nie napadną mnie, odpoczywają zepewne po utrudzającym marszu, atak zaś rozpoczną w nocy.
Canolles usłyszał za sobą lekki szelest i obrócił się. Był to jego porucznik.
— No, panie de Vibrac — spytał Canolles — cóż tam nowego?
— Mówią, komendancie, że sztandar książąt jutro na wyspie Saint-George powiewać będzie.
— Któż tak śmiał utrzymywać?
— Nasi szpiedzy dopiero co powrócili i widzieli przygotowania mieszczan.
— A cóż pan odpowiedziałeś tym, co cię zapewniali, że sztandar książąt jutro na wyspie Saint-George powiewać będzie?
— Odpowiedziałem, że mi to wszystko jedno, bo tego widzieć nie będę.
— Wykradłeś odpowedź moją — rzekł Canolles.
— Brawo! komendancie. Skoro żołnierze usłyszą odpowiedź twoję, jak lwy bić się będą.
— Niech się tylko biją jak ludzie, więcej od nich nie żądam... A jakiż to będzie rodzaj ataku?
— Chcą napaść niespodzianie — rzekł Vibrac z uśmiechem.
— Co mi za niespodzianka!... — powiedział Canolles. — Oto już dziś odbieramy drugą wiadomość o ataku... A któż tam dowodzi wojskami?
— La Rochefoucault dowodzi wojskami lądowemi, zaś morskim oddziałem niejaki Espagnet, radca parlamentu.
— No — rzekł Canolles — dałbym mu jedną radę.
— Komu?
— A temu panu radcy parlamentu.
— Cóż za radę?
— Oto, aby wzmocnił miejską milicję jakim dobrze wyćwiczonym pułkiem, któryby nauczył tych mieszcazn, jak należy wytrzymywać porządny i gęsty ogień.
— Ubiegł on twą radę, panie komendancie, gdyż pier-