Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/720

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żeby kazać panu odpłynąć; ale napewno ten tu mówił panu prawdę.
— W takim razie rozwiążcie mu ręce, zdejmcie z nóg kajdany! niech go wieszają gdzieindziej. A teraz, co państwo robicie. Zostajecie? Jedziecie ze mną? Jestem zapłacony z góry i, dla spokoju sumienia, chętnie kogoś zabiorę.
— Kapitanie — spytała Berta — czy to niepodobna, żeby pan powrócił na rzekę i żeby ci, których pan miał zabrać nocy ubiegłej, wsiedli na statek pański nocy dzisiejszej?
— Nie, niepodobna — odparł kapitan, wzruszając ramionami. — A komora! a policya! Powtarzam tylko, że, jeśli państwo chcą skorzystać z mego statku, żeby popłynąć do Anglii, jestem na wasze usługi i to zupełnie bezpłatnie.
Margrabia spojrzał na córkę, ale ta potrząsnęła głową.
W tej chwili usłyszeli plusk wody, w którą wpadło ciężkie ciało, a w sekundę później ukazała się na po wierzchni morza, o dziesięć kroków od barki głowa Józefa Picaut’a. Szuan, oswobodzony z więzów, obawiał się tak bardzo, żeby coś nieprzewidzianego nie zatrzymało go na statku, że wskoczył do wody. Gdy podpłynął do barki, rybak i margrabia podali mu ręce i przy ich pomocy Józef Picaut dostał się na statek. Zaledwie na nim stanął, rzekł:
— A teraz niech pan margrabia zechce powiedzieć temu staremu idyocie, że znak, jaki mam na ramieniu, to mój krzyż zasługi.
— Istotnie, kapitanie — odezwał się margrabia — ton wieśniak został skazany na hańbiącą karę za to, że za czasów cesarstwa spełnił swój obowiązek, w na-