Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/358

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Chleb suchy, twardy, jak kamień!
— Ale zawsze chleb.
I Petit-Pierre odgryzł kawałek kromki chleba, która od dwóch dni suszyła się w kieszeni hrabiego.\
— I gdy pomyślę — rzekł Petit-Pierre — że w tej chwili generał Dermoncourt zjada mój obiad w Souday, czy to nie może doprowadzić do pasyi?
Po chwili zaś dodał:
— Ach! przepraszam cię, kochany przewodniku; ale żołądek mój tak dalece wziął górę nad sercem, że zapomniałem ofiarować ci połowę swojej wieczerzy.
— Dziękuję — odparł Bonneville — mój apetyt nie spotęgował się jeszcze do tego stopnia, żebym miał gryźć kamienie; ale wzamian za tę łaskawość, pokażę, co należy czynić, żeby ta nędzna wieczerza stała się mniej twarda.
Bonneville wziął chleb, połamał go w drobne kawałki, nie bez trudu, zanurzył je w poblizkiem źródle, wezwał Petit-Pierre’a, usiadł z jednej strony źródła, Petit-Pierre zaś z drugiej, i, wydobywając z wody kolejno rozmiękłe kawałki chleba, podawał je zgłodnałemu towarzyszowi.
— Dalibóg — rzekł ten przy ostatnim kawałku — od dwudziestu lat nie jadłem takiej smacznej wieczerzy. Bonneville, mianuję cię swoim marszałkiem dworu.
— A ja — odparł hrabia — powracam do roli przewodnika. Dosyć tych rozkoszy, dalej w drogę!
— Jestem gotów — rzekł Petit-Pierre wesoło, zrywając się na równe nogi.
I ruszyli w drogę przez las a w pół godziny później znaleźli się na brzegu strumienia, przez który trzeba