Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sylii, a mówię napewno, bo stamtąd wracam, są wściekli na siebie samych i pragną co rychlej odwetu!
Blady uśmiech przemknął się po ustach młodego przywódcy.
— Pan jest z Południa — rzekł do młodzieńca — jakkolwiek nie ma pan akcentu południowców.
— Tak jest — odparł Petit-Pierre. — Więc co?
— Nie trzeba równać Południa z Zachodem, panie, Marsylczyka z Wandęjczykiem. Jedna proklamacya wznieca powstanie na Południu, jedna porażka gasi tam zapał. Wandea, przeciwnie, poważna jest, zimna, milcząca; każdy projekt rozważany jest tam powoli i szczegółowo; omawiane są kolejno wszelkie szanse porażki i powodzenia; poczem, gdy widoki powodzenia biorą górę, Wandea podaje rękę, mówi tak i umiera, jeśli trzeba, by wypełnić przyrzeczenie. Ponieważ jednakże wie, iż tak i nie są dla niej wyrazami, stanowiącymi o życiu i śmierci, nie śpieszy się z ich wypowiedzeniem.
— Ale zapał, panie! — zawołał Petit-Pierre.
Młody przywódca uśmiechnął się.
— Tak, zapał — odparł — słyszałem o nim za lat chłopięcych: to bóstwo z przeszłego wieku, które zestąpiło ze swego ołtarza, odkąd czyniono tyle niedotrzymanych przyrzeczeń naszym ojcom. Czy pan wie, co zaszło dzisiaj rano w Saint-Philbert?
— W części tak; powiedział mi margrabia.
— Ale po odejściu margrabiego?
— Nie.
— Otóż, na dwunastu przywódców, którzy mieli dowodzić dwunastoma dywizyami, siedmiu zaprotestowało w imieniu swoich ludzi i prawdopodobnie o tej porze już ich odesłali do domu; wszelako zarówno ci, jak i tamci, oświadczyli, że w każdej chwili krew ich jest na