Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

takie piękne placki, jak ten, który trzymacie w ręku? na sam widok ślina do ust idzie.
— Tych placków nie sprzedają, proszę pana, tylko je rozdają.
— Do licha! to i ja chcę taki placek.
— To ciekawe — rzekł chłop — to bardzo ciekawie jednak, że takie doskonałe placki z białej mąki rozdają, kiedy możnaby je tak dobrze sprzedać!
— Tak, to szczególne; ale niemniej szczególne jest to, że pierwszy człowiek, z którym się stykamy, może nietylko odpowiedzieć na nasze pytania, ale jeszcze uprzedza te, jakie moglibyśmy mu zadać. Pokażcie mi tedy wasz placek, mój poczciwy człowieku.
Generał obejrzał dokładnie przedmiot, który mu podał chłop. Był to prosty placek z mąki i mleka, na którym przed upieczeniem wyżłobiono nożem krzyż i cztery kreski równoległe...
— Do dyabła! tem przyjemniej otrzymać podarunek podobny, że łączy pożyteczne z przyjemnem. Ten rysuneczek tutaj, to pewnie rebus. Powiedzcie też, mój człowiecze, kto wam dał ten placek?
— Mnie go nie dano, mnie tu nie ufają.
— A! jesteście patryotą?
— Jestem wójtem swojej gminy, trzymam z rządem. Widziałem, jak jakaś kobieta dawała takie placki ludziom z Machecoul’u, chociaż oni wcale o to nie prosili i nie dawali jej nic wzamian. Poprosiłem ją tedy, żeby mi sprzedała, nie śmiała odmówić. Wziąłem dwa, jeden zjadłem wobec niej, a drugi, ten oto, wsunąłem do kieszeni.
— A czy nie zechcielibyście mi go odstąpić, gospodarzu? Zbieram rebusy, a ten mnie interesuje.
— Mogę go panu dać albo sprzedać, jak pan zechce.