Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co! i żebracy także?
— Tak, zwłaszcza żebracy. Charakterystyczną cechą tej wojny, kochany panie, jest to, że mamy do czynienia z wrogiem, który jest wszędzie i nigdzie; szuka go pan i spostrzegła pan tylko chłopa, jak ci wszyscy tutaj, który się kłania, żebraka, który wyciąga rękę, kramarza wędrownego, który ofiaruje swój towar, muzykanta, który rozdziera uszy swoją trąbą, szarlatana, który zachwala swoje specyfiki, pastuszka, który się uśmiecha, kobietę, która karmi dziecko w progu chaty, krzak zupełnie uczciwy i nieszkodliwy, który się pochyla na drodze; przechodzi pan tedy bez najmniejszego podejrzenia. Otóż chłop, pastuszek, żebrak, muzykant, szarlatan, kobieta, kramarz, to przeciwnicy co do jednego. Jedni czołgają się w zaroślach i będą się snuli za panem, jak cień, spełniając obowiązki niezmordowanych szpiegów i za lada najmniejszym podejrzanym ruchem uprzedzą tych, których pan ściga, o wiele wcześniej, niż pan zdoła do nich dotrzeć; inni wydobędą z rowu, z pod krzaku cierni, na zagonie z pod zielska ugoru, długą zardzewiałą fuzyę i, jeśli uznają, że się to opłaci, snuć się będą za panem, jak pierwsi, dopóki nie znajdą odpowiedniej sposobności do wycelowania napewno. Prochu swego nie marnują, są nawet pod tym względem bardzo skąpi. Krzak pośle panu strzał, a jeśli poszczęści się panu i krzak chybi a pan zajrzy w głąb, znajdzie pan krzak jedynie, to jest gałęzie, ciernie i liście. Tacy to są nieszkodliwi ludzie w tym kraju, kochany panie.
— Czy to nie przesada, panie generale? — spytał dygnitarz cywilny z powątpiewaniem.
— Do kroćset! możemy się przekonać, panie podprefekcie. Oto jesteśmy śród tłumu zupełnie spokojnego; mamy dokoła siebie tylko przyjaciół, Francuzów,