Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dwaj panowie, a jakkolwiek chód wojskowy generała, jego gęsty wąs czarny, pomimo lat sześćdziesięciu pięciu, blizny na twarzy a również wyniosła postawa jego towarzysza zwracały przenikliwą uwagę ludu i sprawiały, że ich przebranie było niemal zbyteczne, niemniej ani jedna wroga manifestacya nie zakłóciła ich przechadzki.
— Jak widzę — rzekł generał — moi starzy przyjaciele, Wandejczycy, niebardao się zmienili; odnajduję ich takimi, jakimi ich pozostawiłem przed laty blizko trzydziestu ośmiu, są równie skryci i małomówni.
— Ta ich obojętność wydaje mi się dobrą wróżbą — odparł urzędnik administracyjny z powagą. — Podczas dwóch miesięcy, które spędziłem w Paryżu, a w ciągu których każdy dzień miał swoje powstanie, nabyłem pewnego doświadczenia w tych sprawach i sądzę, że mogę zapewnić, iż to nie jest postawa ludu, przygotowującego się do buntu. Spojrzyj, kochany generale, nie stoją prawie wcale gromadami, niema ani jednego mówcy na wolnem powietrzu, żadnego ożywienia, żadnej wrzawy, spokój zupełny! Ci ludzie myślą jedynie o swoim drobnym handlu, ręczę.
— Ma pan słuszność i podzielam najzupełniej pańskie zdanie: ci poczciwcy myślą jedynie o swoim drobnym handlu; ale ten handel to najlepszy sposób sprzedawania kul ołowianych i ostrzy do szabli, które są ukryte w głębi sklepów, a któremi radziby nas poczęstować jak najspieszniej.
— Tak pan przypuszcza?
— Ja nie przypuszczam, ja jestem pewien. Mógłbym nawet śmiało twierdzić, że niema tu prawie ani jednego między tymi drabami w siermięgach, w spodniach płóciennych i w chodakach, który nie miałby swego stanowiska, swojej rangi, swego numeru w batalionach, jakie tworzą panowie szlachta.