Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/465

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Biła w tej chwili godzina ósma wieczorem na wieży w Thoissey.
Na śniegu znać było ślady pięciu, czy sześciu koni; jeden z nich szedł z krocza.
O sto kroków od Belleville Roland zatrzymał konia, gdyż musiał obmyślić dalszy plan działania: dwu jeźdźców zboczyło na prawo, oddalając się od Sâony, zaś ślady czterech koni szły dalej w kierunku Belleville.
Przy pierwszych domach miasteczka ślady znowu się dzieliły: trzech jeźdźców okrążyło miasto, jeden tylko wjechał do miasta.
Roland pojechał za tym ostatnim, przekonany, że natrafi na ślady pozostałych.
Siady doprowadziły go do ładnego domku, noszącego Nr. 67. Roland zadzwonił. Ktoś wyszedł, aby mu otworzyć. Poprzez kratę bramy widać było ślady konia, idące w kierunku stajni.
Widoczne było, że jeden z towarzyszy Jehudy skrył się w tym domu.
Zapamiętawszy numer domu, Roland odjechał dalej, wyjechał za miasto, zrobił ze sto kroków poza ostatnim domem: żadnych śladów nie znalazł.
Szukał jednak dalej. Koło mostu odnalazł ślady trzech koni; jeden wskazywał, że koń szedł truchtem. Byli więc to ci sami jeźdźcy.
Roland pomknął tymi śladami. Pod Monceaux jeźdźcy zachowali te same środki ostrożności, gdyż okrążyli wioskę. Za wioską jednak odnalazł ich dalsze ślady.
Przed Châtillon jeden jeździec zjechał z drogi na prawo. Siady jego szły w kierunku zameczku, położonego na wzgórzu, tuż przy drodze od Châtillon do Trévoux.