Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/409

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I zwócił się do Bretończyka:
— Złoty Sęku, 49.000 franków są do twego rozkazu. Idź, kiedy zechcesz. Obiecaj w naszem imieniu coś więcej na przyszły raz i powiedz generałowi ode mnie, że będę uważał za zaszczyt dla siebie pójść za nim lub przed nim wszędzie, chociażby na szafot. Do widzenia, Złoty Sęku.
Potem zwrócił się do młodzieńca, który tak domagał się zachowania jego incognito:
— Kochany Adlerze, ja dziś cię nakarmię i dam ci nocleg, jeśli tylko raczysz być moim gościem.
— Z wdzięcznością przyjmę zaproszenie, drogi Morganie — odparł nowoprzybyły — muszę cię jednak uprzedzić, że spać mogę byle gdzie, bo upadam ze znużenia, ale byle czego jeść nie będę, bo umieram z głodu.
— Będziesz miał dobry posiłek i dobre łóżko.
— A gdzie?
— Chodź za mną.
— Jestem gotów.
— No to chodź! Dobranoc panom. Ty dziś czuwasz, Montbar?
— Tak.
— No to możemy spać spokojnie.
Z temi słowy Morgan wziął pod rękę przyjaciela, i z zapaloną pochodnią, którą mu podano, skierował się w głąb groty.
Pójdźmy za nimi.
Po raz to pierwszy Valenselle, który pochodzi z okokolic Aix, mógł zwiedzić grotę w Ceyzeriat, wybraną tym razem przez towarzyszów Jehudy na schronisko.
Podczas schadzek poprzednich zbadał labirynty klasztoru Kartuzów w Seillon tak dobrze, że mógł ode-