Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/408

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szym razem. Ale cóż robić. Znasz przysłowie: „Czem chata bogata, tem rada“.
— Generał wie, jak się narażacie dla zdobycia tych pieniędzy. Powiedział, że z wdzięcznością przyjmie nawet najmniejszą sumę.
— Tembardziej, że następna przesyłka będzie lepsza, — rozległ się głos młodzieńca, który niepostrzeżony wmieszał się do gromadki, gdyż list Cadoudala pochłaniał ich uwagę — jeśli zechcemy zapoznać się w przyszłą sobotę z pocztą z Chambery.
— Ach, to ty, Valensolle! — rzekł Morgan.
— Bez nazwisk, jeśli laska, baronie. Dajmy się rozstrzeliwać, ścinać, łamać kołem, ćwiertować, ale ratujmy honor naszych rodzin. Nazywam się Adler i na inne wołanie nie odpowiadam..
— Przepraszam. Zbłądziłem... Więc mówiłeś?...
— Że poczta, jadąca z Paryża do Chambery, przejeżdżać będzie w sobotę pomiędzy Chapelle-de-Guinchay i Belleville. Wieźć ona będzie 50.000 franków rządowych dla zakonników na górze św. Bernarda. Dodam tylko, że pomiędzy temi dwiema miejscowościami jest tak zwany Biały Domek; możnaby tam doskonale urządzić zasadzkę.
— Co wy na to, panowie? — zapytał Morgan — czy zrobimy zaszczyt obywatelowi Fouché, niepokojąc jego policyę? Czy idziemy? Czy opuszczamy Francyę? Czy też zostaniemy wiernymi towarzyszami Jehudy?
Rozległ się jeden okrzyk:
— Zostajemy!
— Doskonale! — odrzekł Morgan — poznaję was, bracia. Cadoudal wskazał nam drogę w swym przepięknym liście. Przyswójmy sobie jego bohaterskie hasło: Etiamsi omnes, ego non.