Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żuje się choćby na chwilę, staje się, wbrew woli opowiadającego, główną osobą.
Niech więc czytelnik daruje nam to zboczenie od opowieści: ten człowiek, który był sam dla siebie całym światem, porwał nas, wbrew naszej woli, w swój wir.
Powróćmy do Rolanda, a więc do naszej opowieści.


XVI.
Poseł.

Mówiliśmy, że Roland, powróciwszy do Luksemburgu, zapytał o pierwszego konsula. Odpowiedziano mu, że pierwszy konsul pracuje z ministrem policyi.
Ale Roland był na stopie domownika. Wracając z podróży lub z miasta, zwykle uchylał drzwi gabinetu i wysuwał głowę, bez względu na to, z kim pracował Bonaparte.
Często bardzo pierwszy konsul był tak zajęty, że nie zwracał uwagi na tę głowę. Wówczas Roland wymawiał jedno słowo: „Generale!“ W ich tej poufnej mowie miało to znaczyć: „Generale, jestem tu. Czy jestem potrzebny? Jestem na rozkazy“. Jeśli pierwszy konsul nie potrzebował Rolanda, odpowiadał: „Dobrze!“ Jeśli zaś miał co do niego, to wymawiał to jedno słowo: „Wejdź“.
Roland wówczas wchodził i czekał we wnęce okna, aż generał powiedział mu, dlaczego kazał mu wejść.
I tym razem, jak zwykle, Roland wsunął głowę, mówiąc:
— Generale!
— Wejdź — odparł pierwszy konsul z widocznem zadowoleniem. — Wejdź, wejdź!
Roland wszedł.