Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

takiej, jak niniejsza, w którą każdy wplątany jest na swój rachunek, każdy powinien bronić swojej skóry, jak tylko zdoła najlepiej.
— Takie twoje zdanie, pułkowniku?
— Klnę się honorem!
— I moje również; zanieście moją odpowiedź generałowi rojalistycznemu.
Roland powrócił galopem do Cadoudala i powtórzył mu odpowiedź generała Hatry’ego.
Cadoudal uśmiechnął się.
— Spodziewałem się tego — rzekł.
— Nie mógł pan spodziewać się tego, skoro to ja dałem mu tę radę.
— A przecież przed chwilą był pan odmiennego zdania?
— Tak; ale pan sam zwrócił mi uwagę, że nie jestem generałem Hatry... Jakaż jest więc trzecia propozycya pańska! — zapytał Roland niecierpliwie; zaczynał bowiem spostrzegać, a raczej spostrzegł już od początku, że generałowi rojalistycznemu przypadła w udziale rola szlachetniejsza.
— Moja trzecia propozycya — rzekł Cadoudal — to rozkaz: rozkaz, na mocy którego dwustu moich ludzi wycofa się stąd. Generał Hatry ma stu żołnierzy i ja zatrzymuję stu; moi przodkowie, Bretończycy, przyzwyczajeni byli bić się ręka na rękę, pierś na pierś, człowiek przeciw człowiekowi i raczej jeden przeciw trzem, niż w trzech na jednego; jeśli generał Hatry pozostanie zwycięzcą, przejdzie po naszych zwłokach i powróci spokojnie do Vannes; jeśli będzie zwyciężony, nie powie, że stało się tak dzięki przewadze liczebnej... Panie de Montrevel, niech pan idzie do swoich przyjaciół i pozostanie z nimi; ja z kolei daję im przewagę liczebną: pan sam wart jest dziesięciu ludzi.
Roland uchylił kapelusza.