Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/325

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co to znaczy, panie? — spytał Cadoudal.
— Mam zwyczaj składać pokłon wszystkiemu, co mi się wydaje wielkie, więc też składam pokłon panu...
— Pułkowniku — rzekł Cadoudal — ostatni kieliszek wina! Każdy z nas wychyli go na cześć tego, co kocha, czego mu żal opuścić na ziemi, co spodziewa się ujrzeć znów w niebie.
Poczem, biorąc butelkę i jedyny kieliszek, napełnił go do połowy i podał Rolandowi.
— Mamy tylko jeden kieliszek, panie de Montrevel, niech pan pije pierwszy.
— Dlaczego pierwszy?
— Najpierw dlatego, żeś pan moim gościem; następnie dlatego, że jest przysłowie, które mówi, że, pijąc po kimś, poznajemy jego myśli.
Poczem dodał ze śmiechem:
— Chcę wiedzieć, co pan myśli, panie de Montrevel.
Roland wychylił kieliszek i oddał pusty Cadoudalowi.
Cadoudal napełnił znów kieliszek do połowy dla siebie i wychylił go z kolei.
— I cóż, generale — zapytał Roland — wiesz teraz, co myślę?!
— Nie — odparł Jerzy — przysłowie kłamie.
— A więc — rzekł Roland ze swoją zwykłą szczerością, myślę, generale, że jesteś człowiekiem dzielnym, i za zaszczyt uważać sobie będę, jeśli w chwili, w której mamy stanąć do walki, zechcesz mi podać rękę.
Młodzieńcy wyciągnęli dłonie i połączyli je uściskiem, raczej jak dwaj przyjaciele, którzy rozstają się na długo, niż jak dwaj wrogowie, którzy spotkają się na polu bitwy.
W tym prostym czynie była pełna majestatu wzniosłość.
Obaj młodzieńcy uchylili kapelusza.