Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się, Cadoudal, że przedewszystkiem należałoby go o to spytać?
— To słuszne — odparł Roland.
— Koń pułkownika — rzekł Cadoudal do szuana, który go pilnował.
Przyprowadzono konia Rolandowi.
Młodzieniec wskoczył na konia i niebawem pędził ku zatrzymanemu konwojowi.
Na bokach konwoju tego utworzyła się gromadka, utworzona najwidoczniej z generała Hatry’ego i jego oficerów.
Do tej gromadki skierował się Roland, oddalony od szuanów o trzy strzały karabinowe zaledwie.
Wielkie było zdziwienie generała Hatry’ego na widok dążącego ku niemu oficera w mundurze pułkownika republikańskiego.
Wysunął się z gromadki i postąpił trzy kroki naprzeciw posłańca.
Roland dał się poznać, opowiedział, w jaki sposób znalazł się śród białych, i przedstawił generałowi Hatry’emu propozycyę Cadoudala.
Jak przewidział, generał odmówił.
Roland z sercem radością i dumą wezbranem powrócił do Cadoudala.
— Odmawia! — krzyknął z takiej odległości, na jaką głos jego mógł być usłyszany.
Cadoudal skinął głowią na znak, że nie jest bynajmniej zdziwiony tą odmową.
— A więc, w takim razie — rzekł — przedstaw mu, pułkowniku, moją drugą propozycyę; nie chcę sobie mieć nic do wyrzucenia, wobec takiego sędziego polubownego, jak pan.
Roland złożył ukłon.
— Jakaż jest ta druga propozycya? — zapytał.
— Oto generał Hatry przybędzie ku mnie na prze-