Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ukrywał, ale też żaden perukarz nikogo nie zdradził. A komuż nasza biedna królowa powierzała swe dyamenty? — sławnemu Leonardowi, księciu perukarzy!...
Kiedy nastał Dyrektoryat, zdawało się, że wrócą lepsze czasy. Pan Barras nigdy nie wyrzekł się pudru, a obywatel Moulin nosił warkocz. Ale 18 brumaire’a wszystkie nadzieje zniszczył. Jakżeż bo uczesać pana Bonapartego!...
Kończąc wreszcie fryzurę, Cadenette zwrócił się do Morgana:
— No, panie baronie! chciał pan być piękny, jak Adonis... Gdyby pana widziała Wenus, nie o Adonisa byłby zazdrosny Mars.
Z temi słowy Cadenette podał Morganowi zwierciadło.
— No, mój kochany. Jesteś doprawdy artysta. Zapamiętaj dobrze to uczesanie. Jeśli mi nie obetną głowy, będę się tak zawsze czesał.
— Pan baron chce, abym go żałował!
— Tak, a tymczasem masz za fatygę. Bądź łaskaw, schodząc, kazać, aby mi sprowadzili powóz.
Cadenette, wzdychając, rzekł:
— Dawniej, panie baronie, powiedziałbym panu: pokaż się na Dworze, a będę sowicie zapłacony... Ale niema już Dworu, a żyć trzeba... Powóz będzie.
Z temi słowy Cadenette westchnął po raz drugi, schował pieniądze do kieszeni, złożył ukłon i zostawił młodzieńca samego.
O godz. 11-ej Morgan był gotów.
Pod drzwiami czekał już powóz.
Morgan wsiadł, dając adres:
— Ulica du Bac, Nr. 60.
Dorożka skręciła w ulicę Grenelle i stanęła pod wskazanym adresem.