Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

renne z duchami, które, okazało się, były fałszerzami pieniędzy. Dlatego to duchy wybierają noce burzliwe, gdy biją pioruny, migoczą błyskawice i wyje wiatr.
— Muszę przyznać, że masz racyę.
— Poczekaj. Są chwile, w których człowiek najodważniejszy czuje strach. Gdym nie miał jeszcze anewryzmu, zdarzyło mi się to kilka razy, gdym widział nad głową błysk szabel i słyszał huk armat. Od czasu mej choroby, chociaż rzucani się w szał bitw bez strachu, udaje mi się jakoś. Ale duchy nie wiedzą o tem i myślą, że się boję... Ale powiedz, milordzie, czyś widział, aby duchy pokazały się kiedy dwu osobom naraz?
— W istocie, nie słyszałem o tem nigdy.
— Otóż jest to proste. We dwu niema strachu. Strach jest to uczucie niezależne od nas, rozwijające się w odosobnieniu, w ciemnościach. Przecież chyba duch nie jest groźniejszy od kuli działowej. A jednak żołnierz, bojący się kuli działowej, przestaje się bać, gdy ma przy sobie towarzyszy, żołnierz albo zabija, albo ginie. Tego właśnie nie chcą duchy, dlatego nie pokazują się naraz dwu osobom. Oto dlaczego sam pójdę do klasztoru, Jeśli nic nie zobaczę, lub zobaczę coś godnego widzenia, to pójdziesz tam jutro. Czy zgoda?
— Doskonale! Ale dlaczego nie mam iść pierwszy?
— Najpierw dlatego, że pomysł jest mój; następnie dlatego, że znam okolicę i że, wobec tego, w razie konieczności będę mógł łatwiej salwować się ucieczką lub tropić ducha. Chyba mam racyę?
— Najzupełniej; ale jutro pójdę stanowczo.
— Jutro, pojutrze, chociażby codzień. Ja jednak pójdę pierwszy. Ale niech to pozostanie między nami — dorzucił Roland.