Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bo niema mgieł, milordzie.
— No!
— Niewątpliwie. Rozumiesz, milordzie: atmosfera duchów — to mgła. W Szkocyi, Danii, Anglii, w krajach mgły, roi się od duchów. Mieliśmy tam ducha Hamleta, ducha Banka, cienie ofiar Ryszarda III. We Włoszech był tylko jeden duch — duch Cezara, który się zjawił tylko Brutusowi, i to gdzie? w Tracyi, t. j. w tej Danii greckiej, w Szkocyi Wschodu, gdzie mgły smętkiem przejęły nawet Owidyasza. Vergiliusz dlatego ukazał ducha Anchizesa Eneaszowi, że pochodził z Mantui, kraju błot, mgieł z tego gniazda widm.
— Mów dalej.
— Widziałeś brzegi Renu?
— Tak.
— Oto jeszcze jeden kraj wróżek, ondyn, a więc widm wskutek mgły.
— Wszystko dobrze, ale dlaczego nie chcesz mnie brać ze sobą na tę wyprawę? — nalegał sir John.
— Poczekaj. Zaraz wyjaśnię, jakiego trzeba szczęśliwego zbiegu okoliczności, aby zobaczyć ducha.
— Mów, prędzej! — rzucił niecierpliwie sir John.
— Posłuchaj zatem. Dlaczego duchy się ukazują?
— Mnie się pytasz?
— Tak, ciebie.
— Przyznam się, że nie studyowałem duchów i nie umiem na to odpowiedzieć.
— Otóż duchy pokazują się po to, aby napędzić strachu temu, komu się ukazują.
— Tak, to prawda.
— Ja myślę! Jeśli nie zastraszą tego, komu się ukazują, to same się jego boją. Np. historya p. de Tu-