Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/725

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A więc, przypatrz mu się dobrze zbliska, tak jak ja teraz na ciebie patrzę, odejmij mu w myśli brodę i wąsy, i przyjdź do mnie jutro rano, to ci tylko powiadam, albo nawet dziś wieczór jeżeli wolisz, panie margrabio, — dodała z lekkiém uściśnieniem ręki i najprzyjemniejszym uśmiechem.
— Jakto! — rzekł Cretté, — abym się przyjrzał ambassadorowi zbliska, abym mu odjął brobę i wąsy... Pussetko najdroższa, czy znasz przypadkiem ambassadora?
— Czy go znam!... Jak znam ciebie, jak znam d’Herbigny’ego, jak znam Chastellux’a... jak znałabym bezwątpienia waszego przyjaciela Rogera, gdyby chciał być przystępniejszym.
— Pussetko, moje serce, — zawołał margrabia, — możesz mi ocalić życie.
— Tobie, margrabio?
— To jest nie mnie wprost, lecz moje