Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/703

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gle i spojrzeli na siebie niewzruszeni i przerażeni, jak gdyby twarz téj niewolnicy posiadała własność głowy Meduzy; następnie po chwili osłupienia wzięli się za ręce i wyszli z salonu z pośpiechem, nie widziawszy nawet ambassadora.
— O! Rogerze, — rzekł margrabia gdy stanęli w przedpokoju, — co za podobieństwo!
— Cretté, — odrzekł d’Anguilhem, to nie jest podobieństwo; Sylwandira to sama i jestem zgubiony.
Wtedy w kilku słowach opowiedział margrabiemu swoję historyją, którą ten zresztą znał już po części, gdy Roger owéj nocy gdy miał gorączkę wygadał się prawie ze wszystkiém.
— W takim razie, — zawołał Cretté, — musisz uciekać, i to natychmiast; zabierz czém prędzej i co tylko posiadasz złota i dyjamentów, i jedź do Flandryi, do Hol-