Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/704

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

landyi lub Anglii; gdzie chcesz wreszcie, lecz odjeżdżaj.
Roger nie ruszał się z miejsca.
— Lecz jakim sposobem przybyła z tym osłem ambassadorem? — rzekł Cretté.
— Kto może zgłębić zamiary Opatrzności? — odrzekł ponuro d’Anguilhem.
— No! no? — zawołał margrabia ciągnąc go za sobą; — daj pokój teologii, nie trać ani sekundy; pośléj po konie pocztowe, siadaj do powozu i jedź.
— Bez Konsfancyi; nigdy! nigdy!
— Ależ, mój kochany, czy wiész na co się wystawiasz?
— Na śmierć, wiém o tém; lecz mniejsza o to, że umrę, bylebym umarł jutro dopiero.
— Pozwól sobie powiedzieć, że to rozumowanie nie ma sensu. Jutro zapewnie mniéj ochoty będziesz miał umrzeć jak dzisiaj. Żyć ci potrzeba, do pioruna! i żyć długo; przeto odjeżdżaj, i to natychmiast: