Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/563

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Roger zastanowił się, że nie tylko nic mu nie przyjdzie z złego humoru jego towarzysza, ale jeszcze może wiele na tém stracić. Widział, że ucieczka była niepodobną. Zresztą, jak mówiliśmy, był chwilowo uleczony z téj monomanii, przeto po chwili milczenia.
— A więc, mój panie, — rzekł do swojego towarzysza podróży, — daję ci słowo honoru, że nie będę starał się ratować ucieczką, i że będę ile możności wesoły.
— Tak, to co innego, widzę, że będziem mieli prześliczną podróż. No, teraz pytaj mię się pan, a będę odpowiadał.
— Czy jedziemy na wyspy S-éj Małgorzaty?
— Nie.
— Do Pignerol?
— Nie.
— Do wieży Śgo Jana?
— Nie.
— Do Pierre-en-Scise?