Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

a na jéj miejsce załóż tę. Do widzenia przeto o czwartéj, za klasztorem panien Sakramentek. Pamiętasz?
— Doskonale.
— Zresztą, zaczekaj na mnie; zabiorę się po drodze. Albo jeszcze lepiéj, bądź u mnie o drugiéj, zjemy razem obiad.
— Istotnie, margrabio, nie zasłużyłem...
— No, no, porzućmy te ceremonije, nie powinny one mieć miejsca pomiędzy przyjaciółmi; czuć ich o dziesięć mil prowincyjonalizmem.
Powróciwszy do hotelu i zamknąwszy się w swoim pokoju, Roger zaczął zastanawiać się nad swojém położeniem. Wzmianka jaką uczynił margrabia de Cretté o zrobieniu testamentu wbiła mu klin w głowę.
— Byłoby osobliwszą rzeczą, — rzekł, — gdybym przybył z Loches do Paryża umyślnie po to, aby mię zabito.
Wówczas kawaler oparł łokieć na stole,